30 sierpnia 2010

>>> Zwijanie bazy namiotowej w Regetowie >>>

Ostatni weekend lata 2010 spędziłam w górach na zwijaniu bazy namiotowej w Regetowie (Beskid Śliski),ale że było nas dużo to roboty było na tyle na osoboczłonka - że udało się mnie i ^meteor2017 (znany też jako wujek Tomi) uciec na chwilę w pobliskie góry. Głównie szlakami i drogami dotarliśmy lajtowo do cmentarza z kaplicą w regetowie Wyżnym (tu założyliśmy skrzynkę geocache, publikacja wkróce) i zaraz potem do dzwonnicy pamięci regetowskich osadników(też skrzynka). 
No i tu dopadł nas pierwszy deszcz,ale wiatr mieliśmy na szczęście w plecy. Poszliśmy w kierunku przełęczy do granicy i potem szlakiem granicznym od słupka do słupka - na Jaworzynę. To już mój drugi szczyt w okolicy. Dla zwykłego górskiego chodzika to żaden wyczyn, ale dla mnie z syndromem bolących kolan - było to wyzwanie. Udało się :) Potem podskoczyliśmy na dwie skrzynki na Słowacji(jedna na granicy, druga nieco głębiej). Z drugą mieliśmy problem, bo była w środku lasu, a byliśmy w chmurze i gps by i tak nie zadziałał. Korzystając ze szczątkowych wskazówek od drzewa do drzewa... w końcu Meteor wypatrzył grób! W całkiem niezłym stanie jak na grób z początku XXwieku. Wracając założyliśmy jeszcze jedną skrzynkę (OC/GC)- na Jaworzynie ale po polskiej stronie granicy. No to złazimy. I tu zonk, prawe kolano wysiada. Ale co to dla lavinki, już nie raz to ją spotkało. Po prostu przy schodzeniu starałam się nie zginać prawej nogi i zwolniłam tempo na "człap kulejący w stylu dowolnym". Okazało się,że pomogło i u podnóża góry kolano boleć przestało. Niestety w drodze powrotnej strzeliła nas kolejna ulewa, niestety wmordewindem i jeśli miałam jakieś suche rzeczy na sobie - to chwilę potem były już dokumentnie mokre. Za to swetrokurtka kupiona na Wolumenie(podobno jakaś markowa,ale ja się nie znam) sprawdziła się znakomicie jako docieplacz pod kurtkę deszczową a zwłaszcza kaptur z futerkiem. Okazała się też odporna na deszcz(podszycie podszewką od środka). Mieliśmy wrócić na obiad, wróciliśmy 3 godziny za późno... ale i tak miałam jeść własną zupkę, podjedliśmy też trochę makaronu ze szpinakiem i zaczęliśmy szykować do podwieczorku(Agnieszka upiekła ciasto! A nawet dwa!).Po zmroku byliśmy odwieziś skrzynkę Drogopotok Tomiego, okazało się że malowniczo zwalone drzewo zwaliło się bardziej i już nie jest tak malownicze. Drugi dzień pobytu był bardziej pracowity, bo zwijaliśmy namioty i pakowaliśmy graty. Nic ciekawego, ale trzeba.Urozmaicaliśmy sobie tę nudę jak mogliśmy, niestety ucierpiały na tym uszy Magdy, bo wyrwały jej się kolczyki. Była też przerwa obiadowa polegająca na dożeraniu karkówki i kapusty z poprzedniego dnia oraz wydzielanie dwóch arbuzów.

 Najciekawszym obiektem malej architektury na bazie jest obecnie nowy kibelek do którego prowadzi mostek. Perełka! 

Ale dla niskich ludzi, wysocy(175+) muszę uważać przy wchodzeniu i wychodzeniu ;) Mostków w Regetowie jest więcej, najładnieszy jest przy wejściu na bazę. Tym razem nie zapomniałam go sfocić.

Zapraszam do bazy w przyszłym roku w lipcu i sierpniu. 

Więcej zdjęć w albumie BESKID NISKI 2.

>>>> Katowice i geocaching >>>>