a potem było już tradycyjnie...
15 września 2007
>>>>> Zamość i Nosorożec >>>>>
O poranku świat zniknął. Mgła napadła na miasto. A lavinka na pociąg. Jechało się nieźle. Tylko trzy razy zmienialiśmy lokomotywę (planowo). Świat się rozwidniał. ZAMOŚĆ przywitał nas Nosorożcem...
a potem było już tradycyjnie...
Poza starówką lavinka zwiedziła park, ROTUNDĘ Martyrologiczną, plenerową WYSTAWĘ militarną oraz knajpę na Bazyliańskiej, w której to trzasnęła się w kolano i okulała na kilka minut. Poleca za to pierogi, które może nie wyglądają ale za to smakują wybornie.
Zamość pożegnał lavinkę Nosorożcem pilnującym MISI z Zoo. W sumie lavinka jechała pociągiem 10 godzin a w Zamościu była 4. Wolałaby aby proporcje były odwrotne, ale co począć. PKP to PKP.
a potem było już tradycyjnie...
8 września 2007
>> Mimozami Wisła się zaczyna >>
Dziś lavinka była na wycieczce rowerowej nad Wisłą, juz za granicami Warszawy. Więcej zdjeć Wisły znajdziecie w albumie WISŁA
Potem lavinka odbiła od Wisły na zachód i dotarła na pole Mimozą zarośnięte po horyzont z drogą włącznie.
I z tego pola jest film:
Przygód z tej wyprawy lavinka miała niemało, które opisze wieczorem na Warszavce
Potem lavinka odbiła od Wisły na zachód i dotarła na pole Mimozą zarośnięte po horyzont z drogą włącznie.
I z tego pola jest film:
Przygód z tej wyprawy lavinka miała niemało, które opisze wieczorem na Warszavce
Subskrybuj:
Posty (Atom)