Ci, którzy lavinkę znają dłużej wiedzą o jej miłości do ogrodów
japońskich. Najbardziej lubi te naśladujące naturę, z dużą ilością skał
porastających mchem i drobnymi drzewami. Nic dziwnego,ze wszystko się
jej z tym ogrodem kojarzy :)
Oto zniszczony fort na południe od
Twierdzy Modlin, przy miejscowości Czosnów, ale po drugiej stronie trasy
szybkiego ruchu. Po prostu w lesie, ale co ciekawe jego zarys jest
widoczny na ZDJĘCIU SATELITARNYM. Prowadzi doń ulica Fortowa, w bok od asfaltówki do Dębiny.
A Tomi znalazł grzyba (właśnie gdy zwiedzaliśmy z Finito tę okolicę - do nas dojechał z innej strony). Średnic ze 30cm.
Są też mniej zniszczone fragmenty, na które się wdrapaliśmy i zrobiliśmy piknik :)
Wszystkie zdjęcia w albumie FORT JAK OGRÓD JAPOŃSKI
30 sierpnia 2008
24 sierpnia 2008
>>>>>> Kraj nad Wisłą >>>>>>
Jadąc z Finito do Kampinosu postanowiliśmy zahaczyć o Łomianki i
obejrzeć piękną dolinę Wisły na północ od Warszawy. W tym celu
pojechaliśmy wałem by mieć dobry widok. Różnie z widokami bywało.
Głównie krzaki i pola. Ale udało się dostać do rezerwatu przyrody.
Potem skręciliśmy na jeziorko Dziekanowskie, ostatnio mniej modne, ale nadal piękne i dzikie. Ale rower wodny wypożyczyć można, jest przystań w południowej części.
Potem, już asfaltem pojechaliśmy do Łomnej zobaczyć zabytkowy kościół. Perła w łyżce dziegciu, że tak powiem. Estetyka tych okolic woła o pomstę do nieba. Koszmarki i Gargamele. Ale kościół warto odwiedzić.
W okolicach Łomnej znajdują się też ruiny budynku. Dla fanów łażenia po rozpadających się murach, takich jak wujek Tomi zza miedzy :)
Potem skręciliśmy na jeziorko Dziekanowskie, ostatnio mniej modne, ale nadal piękne i dzikie. Ale rower wodny wypożyczyć można, jest przystań w południowej części.
Potem, już asfaltem pojechaliśmy do Łomnej zobaczyć zabytkowy kościół. Perła w łyżce dziegciu, że tak powiem. Estetyka tych okolic woła o pomstę do nieba. Koszmarki i Gargamele. Ale kościół warto odwiedzić.
W okolicach Łomnej znajdują się też ruiny budynku. Dla fanów łażenia po rozpadających się murach, takich jak wujek Tomi zza miedzy :)
20 sierpnia 2008
>>> Od Radziwiłłowa do Rawki cz.II >>>
W Jeruzalu przyjemny sklepik i bardzo ładny kościół.
Obok kościoła przed wejściem jest brama w bok. Trza się w nią wbić i pojechać od Gochy, czyli sporej kaplicy. Idealne miejsce na mrożoną kawę i kanapki. Rónież jest tu coś dla miłośników mchów i porostów.
Tereny bogate pod tym względem. A las iglasty. Za Gochą ruszyliśmy wzdłuż piaszczystej drogi, leśną ścieżką. I mały myk w bok do stawu rybnego. Dalej ścieżka (rzucała nam kłody pod nogi) się kończyła, więc trzeba było jechać piachem. Dobry trening dla mazowieckiego rowerzysty :)
Potem kolejne stawy (w tym ten poprzedni, ale z drugiej strony) i dalej trasa piachem przez las.
Przy stawach młyn, raczej nieużywany. Dojechaliśmy do okolic Dolecka. Stamtąd już lepiej, asfaltem do wsi Stara Rawa. Tu znów zapomniałam o bardzo ważnym punkcie krajoznawczym - grodzisku z początku minionego tysiąclecia.
Trochę się na nim zakurzyliśmy. Zahaczyliśmy o dolinę rzeki Rawki.
W Starej Rawie piękny drewniany kościół z bardzo brzydką plebanią.
Myk z powrotem i znów polną drogą przed siebie. Zgapiliśmy się i niemal dojechaliśmy do Trzcianny (już było widać asfalt, chlip....chlip...) ale musieliśmy wrócić do rozwidlenia, gdzie czekał Tomi.
No i dalej jechaliśmy "nach Suliszew". :) Na szczęście przed Suliszewem wylano piękny równy asfalt, prawie się nie czuło jazdy... w Suliszewie kościół o "ciekawej" architekturze. W skali 1-10 - 4 gargamele :)
I mały postój przy sklepiku , miejscowość Kamion. Dalej kawałek ruchliwym asfaltem na Skierniewice. Ale zboczyliśmy z niego w lewo przy mogile żołnierzy rosyjskich (uprzednio zatrzymawszy się przy małym cmentarzu żołnierzy niemieckich) i znów w lewo w asfaltową ścieżkę krajoznawczą wzdłuż okopów z I wojny światowej. Dojechaliśmy nią do Rawki (miejscami zamieniała się pod koniec w gruntówkę, asfalt zarósł) i w ostatniej chwili dotarliśmy na stację(burza szła).
Przedtem zrobiliśmy małą pętlę by na wyspie zobaczyć stary młyn.
stacja Rawka >>> Warszawa Centralna (nie Śródmieście, bo objazdy remontowe). Wracaliśmy długo przez burzę i chwilowe braki prądu na trakcji. Zamiast godziny wracaliśmy dwie.
Wszystkie zdjęcia w wyprawy w albumie OD RADZIWIŁŁOWA DO RAWKI
17 sierpnia 2008
>>> Od Radziwiłłowa do Rawki... cz I. >>>
Jechaliśmy najpierw metrem, potem pociągiem z Warszawy do Radziwiłłowa.
Mieliśmy wysiąść w Jesionce, ale przejechaliśmy stację (nie wiedziałam że ta trawa to peron,poza tym drzwi otwierały się na żądanie) i zaczęliśmy od następnej stacji, gdzie jest całkiem ładny dworzec, niestety nieco zaniedbany.
ToMi dojechał od Jesionki (bidulo miał w plecy kilkanaście km). Ruszyliśmy w kierunku wsi Budy Zaklasztorne i dojechaliśmy tam przyjemnym asfaltem. Całkiem sympatyczna chata na sprzedaż.
Potem była Puszcza Mariańska (nie puszcza, tylko wieś)
...i drewniany kościółek (odbudowany fragmentarycznie po pożarze). A obok niego król Jan III Sobieski!
I tu zrobiliśmy krótką pielgrzykę do PIERWSZEJ pocztówki wujka Tomiego. A potem jechaliśmy do sklepiku w Jeruzalu przez Lisowolę po lody i parówki :) Trasa zróżnicowana, spory kawałek po piachu i żwirze. Na dodatek nieco pod górkę i z górki. Przyświecało słoneczko, więc musieliśmy się zatrzymać na odpoczynek pod kapliczką i na ławeczce, pod kasztanem. Piękne pejzaże wokoło, w sam raz dla malarza.
Wszystkie zdjęcia w albumie OD RADZIWIŁŁOWA DO RAWKI
c.d. w następnym wpisie.
Mieliśmy wysiąść w Jesionce, ale przejechaliśmy stację (nie wiedziałam że ta trawa to peron,poza tym drzwi otwierały się na żądanie) i zaczęliśmy od następnej stacji, gdzie jest całkiem ładny dworzec, niestety nieco zaniedbany.
ToMi dojechał od Jesionki (bidulo miał w plecy kilkanaście km). Ruszyliśmy w kierunku wsi Budy Zaklasztorne i dojechaliśmy tam przyjemnym asfaltem. Całkiem sympatyczna chata na sprzedaż.
Potem była Puszcza Mariańska (nie puszcza, tylko wieś)
...i drewniany kościółek (odbudowany fragmentarycznie po pożarze). A obok niego król Jan III Sobieski!
I tu zrobiliśmy krótką pielgrzykę do PIERWSZEJ pocztówki wujka Tomiego. A potem jechaliśmy do sklepiku w Jeruzalu przez Lisowolę po lody i parówki :) Trasa zróżnicowana, spory kawałek po piachu i żwirze. Na dodatek nieco pod górkę i z górki. Przyświecało słoneczko, więc musieliśmy się zatrzymać na odpoczynek pod kapliczką i na ławeczce, pod kasztanem. Piękne pejzaże wokoło, w sam raz dla malarza.
Wszystkie zdjęcia w albumie OD RADZIWIŁŁOWA DO RAWKI
c.d. w następnym wpisie.
9 sierpnia 2008
>>>> Kanał Żerański i droga rowerowa >>>>
Wracając z Zegrza miast czekać na pociąg wybraliśmy wygodniejszą, acz
dłuższą drogę rowerową biegnącą wzdłuż Kanału Żerańskiego. Poszukałam w
googlach i znalazłam nieco na jego temat w Wikipedii
W wielkim skrócie:
"Kanał Żerański jest bardzo ważnym elementem żeglugi śródlądowej. Jest jedyną drogą wodną między Wisłą, a Bugiem i Narwią. Przebiega w przybliżeniu z północy na południe. Około połowa długości kanału znajduje się w granicach administracyjnych Warszawy. Z Zalewem Zegrzyńskim kanał łączy się w skrajnie południowym punkcie, z Wisłą na terenie Żerania, na południu dzielnicy Białołęka."
"Kanał Żerański ma szerokość na dnie 25 m, głębokość 2,5-3 m. Na odcinku między akwenem portowym a mostem kolejowym jest trzykrotnie szerszy dla umożliwienia swobodnego ruchu statków. Kanał dolny od strony Wisły do śluzy ma inne wymiary. Na długości pierwszych 120 m szerokość dna wynosi 41,4 m, dalej do śluzy kanał jest zwężony w dnie do 27,25 m. Dno śluzy i kanału do Wisły jest na poziomie rzędnej 74,3 m, czyli ok. 2,5 m niżej od najniższej niskiej wody w Wiśle."
Więcej zdjęć kanału i mostów na nim oraz innych atrakcji po drodze z kajakiem włącznie - po kliknięciu w zdjęcie.
Właściwie to nie wiem dlaczego nie kursują po nim małe promy do Zegrza z Warszawy. Śluza chyba czynna...
W wielkim skrócie:
"Kanał Żerański jest bardzo ważnym elementem żeglugi śródlądowej. Jest jedyną drogą wodną między Wisłą, a Bugiem i Narwią. Przebiega w przybliżeniu z północy na południe. Około połowa długości kanału znajduje się w granicach administracyjnych Warszawy. Z Zalewem Zegrzyńskim kanał łączy się w skrajnie południowym punkcie, z Wisłą na terenie Żerania, na południu dzielnicy Białołęka."
"Kanał Żerański ma szerokość na dnie 25 m, głębokość 2,5-3 m. Na odcinku między akwenem portowym a mostem kolejowym jest trzykrotnie szerszy dla umożliwienia swobodnego ruchu statków. Kanał dolny od strony Wisły do śluzy ma inne wymiary. Na długości pierwszych 120 m szerokość dna wynosi 41,4 m, dalej do śluzy kanał jest zwężony w dnie do 27,25 m. Dno śluzy i kanału do Wisły jest na poziomie rzędnej 74,3 m, czyli ok. 2,5 m niżej od najniższej niskiej wody w Wiśle."
Więcej zdjęć kanału i mostów na nim oraz innych atrakcji po drodze z kajakiem włącznie - po kliknięciu w zdjęcie.
Właściwie to nie wiem dlaczego nie kursują po nim małe promy do Zegrza z Warszawy. Śluza chyba czynna...
1 sierpnia 2008
>>>>> Zegrzykiem do Twierdzuni >>>>>
Nie wiem która to już z kolei wyprawa rowerowa. Zawdzięczam ją Konreadowi,
który namówił mnie na zwiedzanie Twierdzy w Zegrzu Północnym. Ale jakoś
trzeba było się tam dostać. Wybraliśmy opcję pociąg + rower. Czyli do
Nieporętu jechaliśmy pociągiem o wdzięcznej nazwie Zegrzyk, a potem
lasem do Zegrza. Niestety Zegrzyk miał 40minut opóźnienia, więc nie
wszystkie punkty wycieczki zostały zaliczone, ale ten najważniejszy
oczywiście tak.
Ale od początku.
Najpierw Nieporęt i zabytkowy kościółek, podjechaliśmy doń trasą rowerową przy Kanale Żerańskim.
Potem baaaardzo piaszszczczystym lasem z równie piaszczystymi górami (udało się nieraz podjechać). W międzyczasie były tory i pędzący pociąg...
a potem dojechaliśmy do miejsca gdzie ścieżka winna być... a było bajoro. Na szczęście Tomi odnalazł objazd i kawałek suchą szosą szybkiego szusu dojechaliśmy do Zegrza Południowego. Tam chwilę spoczęliśmy przy sklepiku i dalej polecieliśmy szukać pewnej kaplicy. Niełatwa sprawa. Ale jakoś się udało. W Zegrzu jak zwykle przywitały nas żaglówki i inne łodzie.
Ale myśmy woleli chodzić po bunkrach, na końcu jednego zrobiliśmy sobie nawet piknik. Niestety w ferworze zwiedzania zgubiłam okulary przeciwsłoneczne w czerwonej oprawce. Jakby ktoś był tam i znalazł to są MOJE! :)
Powrót też był milutki,ale o tym innym razem :)
Poszczególne zdjęcia w tym wpisie są linkami do albumów z duuużą ilością zdjęć.
Ale od początku.
Najpierw Nieporęt i zabytkowy kościółek, podjechaliśmy doń trasą rowerową przy Kanale Żerańskim.
Potem baaaardzo piaszszczczystym lasem z równie piaszczystymi górami (udało się nieraz podjechać). W międzyczasie były tory i pędzący pociąg...
a potem dojechaliśmy do miejsca gdzie ścieżka winna być... a było bajoro. Na szczęście Tomi odnalazł objazd i kawałek suchą szosą szybkiego szusu dojechaliśmy do Zegrza Południowego. Tam chwilę spoczęliśmy przy sklepiku i dalej polecieliśmy szukać pewnej kaplicy. Niełatwa sprawa. Ale jakoś się udało. W Zegrzu jak zwykle przywitały nas żaglówki i inne łodzie.
Ale myśmy woleli chodzić po bunkrach, na końcu jednego zrobiliśmy sobie nawet piknik. Niestety w ferworze zwiedzania zgubiłam okulary przeciwsłoneczne w czerwonej oprawce. Jakby ktoś był tam i znalazł to są MOJE! :)
Powrót też był milutki,ale o tym innym razem :)
Poszczególne zdjęcia w tym wpisie są linkami do albumów z duuużą ilością zdjęć.
Subskrybuj:
Posty (Atom)