Ponieważ wiać miało ze wchodu, pojechaliśmy najpierw do
Białegostoku pociągiem i stamtąd nie zwiedzając miasta pognaliśmy do
Choroszczy, gdzie zajęło nas na dłużej zwiedzanie Pałacyku Branickich
jak i pobliskiego parku. Nawet z Tomim założyliśmy kesza (jak sie
okazało potem, drugiego w tym parku). Mnie jednak bardziej podobał się
kościół, pięknie lśnił w promieniach porannego słońca
Potem przejeżdżaliśmy przez starorzecze Narwi, piękna rzeka o
wielu korytach ;) Przy okazji trafiliśmy na tamę. Co ciekawe kiedyś
rysowałam kubek w kubek taką samą...
Byliśmy też w strzeżonym buławą Tykocinie, gdzie przyplątał się do
mnie pies na trawniku. W Tykocinie jest piękny plac przed równie pięknym
kościołem i jeszcze piękniejsza Synagoga. Jest też dobrze zaopatrzona
knajpa Tejsza, gdzie zjedliśmy obiad. Jest też ładny stalowy most i za
nim zamek, ale zamku nie zdążyliśmy obejrzeć, spóźnieni byliśmy 2
godziny.
Mieliśmy po drodze kilka przygód. Niemal w tym samym czasie poszły dwie dętki. Szczęście w nieszczęściu. Za to wieczorem zewsząd otaczały nas krowy a jechaliśmy Unijnymi Kałówkami.
Ale i tak zdażyliśmy zobaczyć Pomnik Śledzika.
Dzień pożegnał nas pięknym zachodem słońca, ale my nadal nie
wiedzieliśmy gdzie się rozbić namiotami. Za Wizną przyplątał się kolejny
pies, który towarzyszył nam w sumieprzez 30km. Miał zdrowie.
Noclegowaliśmy nad starorzeczem Narwii, z kilometr od punktu widokowego,
pod którym znaleźliśmy zakopanego kesza :)
Następnego dnia jechaliśmy przez Łomżę, której nie zwiedziliśmy,ale
zdążyłam focić bramę na podwórko. Tu odpadł Darek, któremu pekła obręcz
w kole.Jak pech to pech, zwżywszy że poprzedniego dnia wieczorem ToMi
niefortunnie zaparkował swego dwukołowca na brzegu wjazdu na poesję i
właściciel rozjechał mu przednie koło.Na szczęcie zdołał je
prowizorycznie nacentrować i jechał dalej.
Najważniejszym punktem drugiego dnia wycieczki był Skansen w Nowogrodzie i kolejne dwa kesze(w tym jeden wirtualny).
Jadąc do Ostrołęki nadłożyliśmy trasę i gruntówką podjechaliśmy
dużym polem golfowym (choć krowy twierdzą, że to ich talerz śniadaniowy)
do Jałowców i pięknej Narwii (okolice Czartorii)
A potem pociągiem wróciliśmy do Warszawy z przesiadką w Tłuszczu,ale wcale od tego nie przytyliśmy niestety.
Wszystkie fotki w albumie BABIE LATO NAD NARWIĄ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz