Jechaliśmy najpierw metrem, potem pociągiem z Warszawy do Radziwiłłowa.
Mieliśmy
wysiąść w Jesionce, ale przejechaliśmy stację (nie wiedziałam że ta
trawa to peron,poza tym drzwi otwierały się na żądanie) i zaczęliśmy od
następnej stacji, gdzie jest całkiem ładny dworzec, niestety nieco
zaniedbany.
ToMi
dojechał od Jesionki (bidulo miał w plecy kilkanaście km). Ruszyliśmy w
kierunku wsi Budy Zaklasztorne i dojechaliśmy tam przyjemnym asfaltem.
Całkiem sympatyczna chata na sprzedaż.
Potem była Puszcza Mariańska (nie puszcza, tylko wieś)
...i drewniany kościółek (odbudowany fragmentarycznie po pożarze). A obok niego król Jan III Sobieski!
I tu zrobiliśmy krótką pielgrzykę do PIERWSZEJ
pocztówki wujka Tomiego. A potem jechaliśmy do sklepiku w Jeruzalu
przez Lisowolę po lody i parówki :) Trasa zróżnicowana, spory kawałek po
piachu i żwirze. Na dodatek nieco pod górkę i z górki. Przyświecało
słoneczko, więc musieliśmy się zatrzymać na odpoczynek pod kapliczką i
na ławeczce, pod kasztanem. Piękne pejzaże wokoło, w sam raz dla
malarza.
Wszystkie zdjęcia w albumie OD RADZIWIŁŁOWA DO RAWKI
c.d. w następnym wpisie.
dodano: 20 sierpnia 2008 11:02
OdpowiedzUsuńMnie zbyt znane miejscowości nawet odpychają w sezonie. Nie znoszę tłumów...
autor lavinka
dodano: 20 sierpnia 2008 8:24
Podobają mi się takie wypady. Jak widać,wcale nie trzeba jechać do znanych miejscowości aby przezyć fajną przygode. Włóczęga po naszych wsiach, polach i łąkach tez dostarcza wielu wrażeń. Pozdrawiam
autor Hagen